niedziela, 17 kwietnia 2016

Rowerem w Sopocie cz. I - sopockie lasy

Niedziela, 17 kwietnia. Termometr w domu pokazuje 10 stopni. Dzięki Bogu Celsiusza a nie Kelvina. Może padać. Wczoraj pociągałem nogami w drodze do Gdańska mając nadzieję, że będę miał siły wrócić, dzisiaj postanowiłem postawić na zdobycze techniki - czyli maszynę z napędem białkowym i skrzynią biegów w łańcuchu. Na pewno się przyda - bo będzie pod górkę.
Ojcem założycielem Sopotu nie był ani Pan Haffner, ani pokolenia rybaków lecz lodowiec który ukształtował teren. Tenże lodowiec napchał z południa śmieci wszelkich a potem wziął i się roztopił, śmieci  pozostawiwszy w postaci wzgórz morenowy Sopot otaczających.
Dzięki temu klimat jest tu dziwny, całkowicie odmienny od tego który panuje na niedalekich Kaszubach - morze stanowi akumulator i stabilizator ciepła, wzgórza zaś odgradzają od napływów zmian pogodowych z południa.
Dlatego też, nie warto kierować się ogólnymi prognozami pogody dla Polski północnej, lecz w uznanych serwisach (np. icm.edu.pl) sprawdzać pogodę wprost w Sopocie.
Do rzeczy wracając - pojadę dzisiaj na rowerze do Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego, a dokładniej do lasu nad Sopotem.

Niżej - mapka Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego złowiona podczas dzisiejszej przejażdżki.


a tutaj sedno dzisiejszej trasy (też powzięte po drodze).



Wycieczkę zaczynamy oczywiście od śniadania w hotelu, a pierwsze zdjęcie (niżej) się zrobiło po przejechaniu około kilometra na skrzyżowaniu ulic Armii Krajowej (prosto) i J. Słowackiego (w prawo).
Tą drugą pojedziemy dalej do ulicy M. Reja ...



... oto ona (z charakterystycznym budynkiem biurowym w którym mieści się bodajże bank PKO SA).



 Po stu metrach porzucamy cywilizację (za tą tablicą)


Hołd złożyć należy leśnikom (i pewnie innym) którzy przyczynili się do świetnego oznakowania tras wszelakich w Parku oraz do powstania infrastruktury  turystycznej.
Dalej jedziemy około kilometra lekko pod górkę, mając po lewej ogródki działkowe, po prawej zaś - ścianę lasu.



Niżej kilka luźnych fotek (sorki za jakość - ale trudno mi jechać pod górkę w prawej ręce trzymając camera obscura, w lewej papierosa elektronicznego bacząc jednakowoż aby gwałtem się grawitacji nie poddać...




 Na boki odgałęziają się co chwila różne ścieżki, z reguły oznakowane..




... na przykład ta....

...obok niektórych zaś stoją wiaty dla ukojenia nóg i brzuchów.


A my dalej lekko po górkę...


.. napotykając wiosny ślady pojedyńczo ...


... i w zespołach.



Kolejne skrzyżowanie ...



,,, a my dalej.


 Docieramy do początku trasy rekreacyjnej Pętla Reja (stąd jest mapka z początku moich wypocin).


Jadę w lewo mając nadzieję, że wrócę kiedyś z prawej strony...


po drodze ślady życia, a właściwie kolega niedoli poruszający się z podobną prędkością jak ja.


jest dosyć ostro...


i czasami kręto.


 Jeszcze trochę pod górkę i wyłania się Leśna Polana z zabudowaniami.



tamże - ładna perspektywa...


... a po prawej? Ptactwo. Ciekawe do czego służy? Prawdopodobnie drób konsumpcyjny lub do produkcji jajek (tak było za moich czasów - teraz jajka produkują fabryki LIDL'a, Biedronki i innych).





Piękna ściana brzóz...


... i kolejne ścieżki do włóczenia się.




i znów oznaki wiosny.


 Kolejny rozjazd ...


... w kierunku dwóch leśnictw ...


... oraz ozdobny, przydrożny kamyczek.


Kilka kolejnych fotek z trasy:







 W oddali, na końcu drogi widoczne są zabudowania przy których skręcimy w prawo, niejako wracając do początku pętli. Dla mnie oznacza to chwilę, gdy zacznę oddzyskiwać energię. Bowiem jak uczy fizyka, pole grawitacyjne jest ekwipotencjalne, czyli jadą w górę - energię tracimy (chudniemy), a jadąc w dół ją odzyskujemy (grubniemy).


Lecz znienacka, po prawej stronie wyłania się kolejny przydrożny parking, na który skręcę i zobaczę co tam się znajduje.


Oto kolejny kamyk ...


.. i z bliska



 Kolejny ciekawy plan. Powiększę.


OK. Dojechałem do miejsca w którym zgodnie z trasą skręcę w prawo, w dół. Znów precyzyjne oznaczenia.


Przy skrzyżowaniu ładne zabudowania.





No i jadę w dół mijając łąki ...


... kilka zabudowań ...


... oraz różne dróżki po obydwu stronach






Tego nie widać, lecz jest dosyć ostro ...


co pokazuje mój wysokościomierz.




Zbliżam się do końca Pętli ...


... i oto jestem w punkcie wyjścia.


Na zakończenie kilka fotek z drogi powrotnej do hotelu.








Na koniec - zdjęcie rdzy na śrubach i matematyczny dowód na długość przejechanej trasy. Pewnie w rzeczywistości jest trochę krótsza, lecz pewnie robiłem dużo zygzaków - szczególnie jadąc pod górę.
Krople na liczniku - to albo mój pot, albo deszcz - wedle uznania.
Całość drogi zajęła mi półtorej godziny.
Warto pamiętać, że podobnych tras jest w najbliższej okolicy wiele, Chciałbym w najbliższym czasie pojechać dwoma - nową ścieżką wzdłuż ulicy Spacerowej oraz doliną oliwską od wschodniej strony ZOO. Obydwie prowadzą do Gdańska Osowej.
Zapraszam...