Pobiegłem tą samą trasą jak podczas pierwszego biegu, z tym że dotrarłem do mola w Brzeźnie i stamtąd wróciłem.
Po to abyście Państwo mieli pełniejsze wyobrażenie o trasie, o je uniwersalności, starałem się robić zdjęcia w tych samych miejscach co podczas dziennego biegu.
Przepraszam za jakość zdjęć, jednak nie nie bardzo przypominam wojownika Ninja biegającego ze statywem na plecach i lustrzanką z odpowiednimi obiektywami. Wiadomo, mała dziurka w aparaciku, ISO 1600 - więc duże ziarno.
Zaczynamy. Jak poprzednio trasa z domu do hotelu ścieżką łączącą ulice 3 Maja i Polną.
Kolejne trzy zdjęcia to Błonia sopockie. Zjawiskowa łuna nad drzewami to światła i reflektory Ergo Arena gdzie pewnie odbywa się jakaś duża impreza. Wiem, zdjęcia wyglądają dosyć ponuro, jednak zapewniam, że jest absolutnie bezpiecznie.
Jestem już trochę rozgrzany biegiem w dół, więc trochę rozciągania się, trochę pompek i w drogę.
Docieram do hotelu, czeka na mnie nikt (po niemiecku brzmi to zgrabniej) kogo mogę ze sobą zabrać, więc ruszam dalej.
Po 100 metrach ląduję na Alei Wojska Polskiego i truchtam w kierunku Gdańska
Znajome wejście na plażę nr 33, ciemno jak w ...., niemniej zanurzam się w mroku odrobinę macham odnóżami oraz odwłokiem.
Kilometr dalej (chyba) mijam po prawej stronie hotel Mera uroczo oświetlony.
Oto dowód na to, że byłem w innym mieście.
I dalej, już w Gdańsku.
Potok Oliwski z trzema mostkami (widać tylko dwa).
Ścieżka do Gdańska i moment w którym możemy odbić do parku Regana ....
A ja jak B, Łazuka (z brechą za torami tramwajowymi) za światełkami podążam do mola w Brzeźnie
Oto ono. Zwieńczenie mej nietoperzej, nocnej męki. Ręce mi się trzęsą (choć nogi bardziej), więc zdjęcia mogą być niewyraźne.
Jest już 20.00, zimno - a jak widać - ludzie są. Nie widać - acz radzę uwierzyć, że fanatycy machania rączkami i nóżkami też występują - choć tego akurat nie widać.
A teraz uruchamiamy wyobraźnię, ponieważ na pierwszym zdjęciu (myślę o tej czarnej plamie niżej) widać oświteloną ścieżkę do parku w Brzeźnie, a jeszcze niżej, na zielono mruga zielona latarnia sygnalizacyjna, przy której byłem uprzednio.
Kto pamięta z poprzedniego posta drzewka przez które prześwituje rozpraszające się w mgle światło porannego Słońca, ten może porównać z tymi samymi drzewami nocą.
Dość tego dobrego! Czas powalczyć o życie w drodze powrotnej.
Droga powrotna wygląda troszkę inaczej. Gdzieś po drodze ładny widoczek (przynajmniej dla mnie)...
... i jeszcze jeden ...
Ups..., leżę. Mokre liście, tak się kończy patrzenie przez telewizorek aparatu zamiast przez okulary...
... ale jak się już leży i moknie od spodu, to grzech nie wykorzystać poślizgu.
Wreszcie koniec. Okolice hotelu, po lewej (coś tam widać) - park linowy, na wprost koniec (albo początek - zależy jak się patrzy) ulicy Polnej.
Stąd już tylko kilometr do domu. Wanna z gorącą wodą (jak sobie naleję). Kolacja. Ciepłe łóżeczko.
W najbliższą przelecę się bez względu na pogodę w drugą stronę - do Parku Północnego - do granicy z Gdynią Orłowem. Zabiorę camera obscura i zobaczymy co wyjdzie.
Mam nadzieję, że tych parę zdjęć przekona Was, że listopadowy wieczór też może być uroczy i interesujący dla lubiących odrobinę ruchu.